Recenzja filmu

Tabu (1999)
Nagisa Ôshima
Takeshi Kitano
Ryûhei Matsuda

W bladym świetle księżyca...

<a href="aa=43378,lkportret.xml" class="text">Nagisa Oshima</a> twórca takich słynnych filmów jak <a href="aa=30918,fbinfo.xml" class="text"><b>"Imperium zmysłów"</b></a> czy <b>"Imperium
Nagisa Oshima twórca takich słynnych filmów jak "Imperium zmysłów" czy "Imperium namiętności" wziął tym razem na warsztat opowiadania Ryotaro Shiby o samurajach Shinsengumi. Akcja "Tabu" ma miejsce w Kioto, stolicy Japonii. Jest rok 1865, krajem włada ostatni z szogunów, Tokugawa. Gdy w Europie powstaje I Międzynarodówka, w Stanach Zjednoczonych kończy się wojna secesyjna, jednoczą się Niemcy, a Fiodor Dostojewski zaczyna pisać "Zbrodnię i karę", w Japonii, Kraju Kwitnącej Wiśni kończy się pewna epoka. Nadchodzące zmiany wzbudzały niepokój zarówno u władcy jak i jego poddanych. W szkole samurajów Shinsengumi odbywa się właśnie rekrutacja nowych wojowników. Wszyscy chęsupetni muszą walczyć z mistrzem Soji, a także spodobać się mistrzowi Hijikacie. Spośród sporej grupy chętnych zostają wybrani tylko dwaj: Hyozo Tashiro i Sozaburo Kano. Ich pojawienie się wiele zmienia w szkole. Szczególnie młody Sozaburo wzbudza sensację. Jest chłopcem o iście anielskiej powierzchowności. Ma dopiero 18 lat i nadal nosi długą grzywkę nad czołem. Bladolicy, o delikatnej cerze przypominającej płatki kwiatu wiśni wzbudza zachwyt i pożądanie innych samurajów. Jest idealnym obiektem namiętności, wydaje się czysty, nieskazitelnie piękny. Ma naturalny, jak mówią mistrzowie talent do walki. Ale na jego idealny obraz pada cień. Niewinny z pozoru chłopak, przyszedł do szkoły, by jak mówi "mieć prawo zabijać". Gdy ma wykonać egzekucję na winnym wyłudzenia pieniędzy samuraju, przeprowadza ją zupełnie chłodno, bez lęku czy chwili wahania. Jego opanowanie jest niepokojące, nawet lekko przerażające... Sytuacja w szkole Shinsengumi zaostrza się. Wewnętrzna walka, między id a superego, przyjemnością a zasadami, którą zmuszeni są toczyć samurajowie jest o tyle ciężka, że spędzają cały czas w swoim towarzystwie; są na nie skazani. Wojownicy nie są uwikłani w żaden konflikt czy wojnę. Siedzą bezczynnie, trenując swe umiejętności. Plotki, pomówienia, zdrada i ciężka atmosfera zmysłowości - to wypełnia ich dni. Wkrótce zostaje popełniona zbrodnia. Jeden z adoratorów Kano zostaje znaleziony martwy. Nie wiadomo czy to dzieło roninów, zazdrości czy może czegoś innego... Wspaniałe zdjęcia podkreślają delikatność tematu miłości i śmierci, ich kruche i chwilami upiorne piękno. Najważniejsze sceny zostały nakręcone w nocy. Bohaterowie zanurzeni w granatowym mroku, oświetleni jedynie przez blade, jakby martwe światło księżyca, zmagają się ze swoimi słabościami i namiętnościami. Świat samurajów, skąpany w zimnych błękitach i szarościach, odzwierciedla ich stan emocjonalny. Kolory, tak jak i uczucia są głęboko ukryte pod ciemnymi, codziennymi kimonami. Barwy pojawiają się dopiero pod koniec filmu, w jednej z jego najpiękniejszych scen. Operator i reżyser osiągnęli wspaniały efekt sztuczności, takiej która charakteryzuje wiele obrazów. Znakomita muzyka Ryuichi Sakamoto odzwierciedla uczucia adoratorów Kano: zachwyt, wzruszenie połączone ze smutkiem i niepokojem. Szczególnie piękny jest motyw przewodni, który w tajemniczy sposób dotyka najdelikatniejszych strun w duszy. Jedno w filmie zaskakuje: ciche przyzwolenie, tolerancja dla łamania tabu dotyczącego erotycznej sfery życia. Wszyscy wiedzą i wszyscy mówią o miłości pomiędzy Kano i Tashiro, ale bez wyraźnej dezaprobaty. Mistrz Hijikata, narrator opowieści, sam jest zachwycony młodym Sozaburo. Jednak jego podziw nie ma charakteru erotycznej fascynacji. To typowy dla Japończyków zachwyt idealnym pięknem. Do głównych ról Nagisa Oshima zaangażował nie zawodowych, doświadczonych aktorów, lecz idoli japońskich nastolatków: Ryuhei Matsuda i Tadanobu Asano, a także reżysera Takeshi Kitano i swojego byłego asystenta Yoichi Sai. Oshima tak tłumaczy swoją decyzję "Trudno znaleźć aktorów, którzy potrafiliby zagrać samurajów. Chciałem, by z ekranu emanował "zapach śmierci", a Sai i Kitano bardzo mi pomogli osiągnąć ten efekt. Nie lubię aktorów, którzy są zbyt profesjonalni. Uwielbiam za to artystyczną "niewinność" młodych aktorów". "Tabu" to piękny, chwilami zabawny, chwilami wzruszający film. Nagisa Oshima opowiada w ciepły sposób historię o starych jak świat problemach i dylematach. Jak nikt inny potrafi uwieść szczerą opowieścią, o spokojnej, nieprzesadnej formie. Gorąco polecam zarówno wielbicielom twórczości Oshimy jak i widzom znudzonym amerykańską produkcją masową.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?